Przejdź do zawartości

Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w życiu, i chcąc dokładnie zapoznać się ze wszystkiem, wypytywała Wrońskiego o najdrobniejsze szczegóły, co, widać było, sprawiało mu prawdziwą przyjemność.
— Zdaje mi się, że to będzie jedyny w Rosyi szpital, urządzony racyonalnie — zauważył Świaźski.
— A przytułek położniczy będzie? — zapytała Dolly — jest to rzecz koniecznie potrzebna na wsi. Ja często...
Wroński przerwał jej:
— To będzie nie przytułek położniczy, lecz szpital, przeznaczony dla wszystkich chorób, z wyjątkiem zaraźliwych. Niech pani się przypatrzy — i podsunął Darji Aleksandrownie nowy fotel, sprowadzony z zagranicy, służący dla chorych powracających do zdrowia. — Niech się pani tylko patrzy — i usiadłszy na fotelu, zaczął się nim wozić — chory jest jeszcze osłabiony, nie może chodzić, albo niema władzy w nogach, a potrzebuje świeżego powietrza... siada więc i wozi sam siebie...
Darję Aleksandrownę zaciekawiało wszystko i wszystko podobało się jej, a najbardziej szczery i naiwny zapał samego Wrońskiego. „Doprawdy to bardzo przyjemny i dobry człowiek“, myślała chwilami, nie zwracając uwagi na jego objaśnienia, i przypatrując mu się i wnikając w niego, myślą przenosiła się w Annę. W ożywieniu swem Wroński do tego stopnia podobał się obecnie Dolly, że zrozumiała łatwo, iż Anna mogła się w nim zakochać.

XXI.

— Zdaje mi się, że księżna czuje się zmęczoną, i że konie nie wiele ją chyba obchodzą — odparł Wroński Annie, gdy ta zaproponowała, aby pójść do stajen, gdzie Świażski chciał obejrzeć niedawno kupionego za granicą konia — niech państwo idą, a ja odprowadzę księżnę do domu... jeżeli pani pozwoli — dodał zwracając się do Anny — porozmawiamy po drodze...