Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdy Anna omyliła się, odpowiadając napytanie: ile ma zębów? i że nie wiedziała zupełnie o dwóch ostatnich.
— Przykro mi czasami, że zdaję się być zbyteczną tutaj — odezwała się Anna, wychodząc z dziecinnego pokoju i unosząc suknię, aby nie przewrócić stojących kolo drzwi zabawek — z pierwszem dzieckiem było zupełnie co innego...
— A mnie się zdawało wręcz przeciwnie... — zauważyła nieśmiało Darja Aleksandrowna.
— O nie! Czy wiesz, żem ja go widziała, Sierożę mego — rzekła Anna, jak gdyby wpatrując się w jakiś oddalony przedmiot — o tem również pogadamy później. Nie dasz mi wiary, ale jestem podobna do tego głodnego, przed którym zastawiono wykwintny obiad, a który nie wie, do czego wziąć się naprzód. Wykwintny obiad, to ty i oczekujące nas rozmowy, jakich nie mogłam z nikim prowadzić, i nie wiem doprawdy, od czego mam rozpocząć. Mais je ne vous ferai grâce de rien, muszę ci wszystko, wszystko opowiedzieć. Przedewszystkiem zaś chciałabym naszkicować ci towarzystwo, jakie zastaniesz u nas — zaczęła — zaczynam od pań. Księżniczka Barbara... znasz ją i ja znam twoje i Stiwy zapatrywanie się na nią. Stiwa powiada, że cały cel jej życia polega na tem tylko, aby dowieść swej wyższości nad ciotką Katarzyną Pawłowną... wszystko to prawda, w gruncie rzeczy jednak jest to dobra kobieta i mam jej wiele do zawdzięczenia. Podczas mego pobytu w Petersburgu były chwile, gdy un chaperon był mi koniecznie potrzebnym, a wtedy nawinęła mi się ona... raz jeszcze powtarzam, że wszystko to prawda, ale w istocie to dobra kobieta i ułatwia mi bardzo me położenie. Wiem, że nie możesz przedstawić sobie nawet, do jakiego stopnia było przykrem me położenie w Petersburgu — dodała Anna po chwili — tutaj jestem zupełnie spokojna i szczęśliwa... ale mniejsza z tem, będę ci wyliczała dalej: potem Świażski, marszałek i wielkiej prawości człowiek, który nieraz Aleksieja potrzebuje; domyślasz