Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/399

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bami a jej powierzchownością nie była zbyt uderzającą. Co do Aleksieja Aleksandrowicza, osiągnęła swój cel i zdawała mu się być pociągającą; była ona dla Karenina jedyną oazą, nietylko przyjaźni, ale i miłości, wśródt ej pustyni niechęci i szyderstw, jaka go otaczała.
Przechodząc pod ogniem pogardliwych spojrzeń, Aleksiej Aleksandrowicz instynktownie zwracał się ku jej zakochanemu zwrokowi, jak roślina ku słońcu.
— Winszuję panu — rzekła Lidya Iwanowna, wskazując oczyma na wstęgę.
Aleksiej Aleksandrowicz wzruszył ramionami, powstrzymując się od uśmiechu zadowolenia i mrużąc oczy; zdawał się mówić, że rzecz tego rodzaju nie może go cieszyć. Lidya Iwanowna wiedziała dobrze, że Aleksiej Aleksandrowicz jest zadowolonym z otrzymanego orderu, chociaż za nic w świecie nie chce się przyznać do tego.
— Co porabia nasz aniołek? — zapytała hrabina; aniołkiem nazywała Sierożę.
— Nie mogę powiedzieć, abym był zupełnie zadowolony z niego — odrzekł Aleksiej Aleksandrowicz, podnosząc brwi i otwierając oczy — a i Sitnikow[1] również ma mu trochę do zarzucenia. Wspominałem już pani, że jakoś obojętnie zapatruje się na rzeczy, które powinny wzruszać duszę każdego człowieka i każdego dziecka — zaczął Aleksiej Aleksandrowicz, wypowiadając swe poglądy na postępowanie syna, jedyną rzecz, która go interesowała teraz po za sprawami służbowemi.
Aleksiej Aleksandrowicz, odzyskawszy z pomocą Lidyi Iwanownej równowagę moralną, doszedł do przekonania, że ma obowiązek zająć się wychowaniem syna.

Nie zajmując się dotąd nigdy kwestyami pedagogicznemi, Aleksiej Aleksandrowicz musiał poświęcić trochę

  1. Sitnikow był pedagogiem, zajmującym się naukowem wychowaniem Sieroży.