Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Kiti, a to po co? — rzekł z wyrzutem.
— Jakto?... po co?... — zawołała Kiti, obrażając się, że mąż z pewną niechęcią a nawet z gniewem przyjmuje jej propozycyę. — Dlaczegóż ja niemam jechać? Ja ci nie będę przeszkadzała... Ja...
— Ja jadę dlatego, że brat mój umiera — odparł Lewin — ale po co ty masz jechać?
— Po co? po to, co i ty...
„Nawet podczas takiej przykrej dla mnie chwili, ona myśli tylko o tem, że będzie się nudzić, gdy pozostanie sama“ — pomyślał Lewin, i myśl ta rozgniewała go.
— To niemożebne — odparł surowo.
Agafia Michajłowna widząc, że lada chwila może wybuchnąć sprzeczka, odsunęła po cichu filiżankę i wyszła z pokoju. Kiti nie zauważyła nawet jej wyjścia. Ton, jakim mąż przemówił do niej, tem ją przeważnie uraził, że przebijała się w nim niewiara w to, co powiedziała.
— A ja ci powiadam, że jeżeli ty pojedziesz, to i ja pojadę z tobą, bezwarunkowo pojadę — zaczęła mówić prędko i gniewnie — dlaczego wyjazd mój ma być niemożebnym? dlaczego jesteś tego zdania?
— Dlatego, że trzeba będzie pojechać Bóg wie dokąd, po jakich drogach, i Bóg wie po jakich hotelach zatrzymywać się... będziesz mnie krępowała — dowodził Lewin, usiłując zachować zimną krew.
— Wcale nie, ja nic nadzwyczajnego nie wymagam. Dokąd ty możesz jechać, tam i ja też mogę.
— No, choćby już dlatego tylko, że tam jest ta kobieta, z którą ty przecież nie możesz mieć nic wspólnego.
— Nic nie wiem i nic nie chcę wiedzieć, kto tam jest i jak tam jest. Wiem, że brat mego męża umiera, że mąż jedzie do niego, a ja jadę z mężem, aby...
— Kiti, nie gniewaj się tylko! Pomyśl i zastanów się, że rzecz jest za poważną, i przykro mi pomyśleć, że ty w takiej chwili nie możesz zapanować nad sobą, że myślisz