Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i skrępowania, gdyż czyniąc to, czego nie rozumiał dobrze, był przekonanym, iż słyszy wewnętrzny głos, mówiący mu, że on, Lewin, popełnia kłamstwo i nieuczciwość.
Podczas nabożeństwa chwilami słuchał modlitw, starając się tłumaczyć je sobie w taki sposób, aby dały się zastosować do jego zapatrywań, albo też, przekonywując się, że nie może ich rozumieć i musi krytykować je, starał się nie słuchać ich, zajmował się swemi myślami, spostrzeżeniami i wspomnieniami, które podczas bezczynnego stania w cerkwi, przychodziły mu nadzwyczaj prędko do głowy.
Był na całej mszy, na nieszporach i wieczornem nabożeństwie, a na drugi dzień wstał wcześniej niż zwykle, nie pił herbaty i o ósmej rano poszedł do cerkwi spowiadać się.
W cerkwi nie było nikogo, prócz jakiegoś biednego żołnierza, dwóch staruszek i cerkiewnej służby.
Młody diakon w cienkiej komży, z pod której uwydatniały się wyraźnie długie plecy, wyszedł na spotkanie Lewina i podszedłszy natychmiast do stolika, stojącego pod ścianą, zaczął czytać modlitwy. W miarę słuchania, przedewszystkiem zaś podczas częstego i prędkiego powtarzania przez diakona tych samych słów: „Panie, pomiłuj nas“, które brzmiały zupełnie, jak „pomiłos, pomiłos“, Lewin czuł, że jego władze umysłowe są niezdolne obecnie do żadnych wysiłków i zupełnie uśpione, stał więc spokojnie za diakonem, przysłuchiwał się mu i nie wnikając bynajmniej w jego słowa, myślał zupełnie o czem innem. „Dziwnie dużo wyrazu ma jej ręka“ — myślał, przypominając sobie, jak siedzieli wczoraj przy stole, stojącym w rogu pokoju. Nie mieli o czem rozmawiać, jak zwykle prawie w ostatnich czasach i ona, trzymając rękę na stole, otwierała i zamykała ją, i przyglądając się jej, roześmiała się w końcu. Dalej przypomniał sobie, jak pocałował ją w rękę i jak później przypatrywał się liniom, biegnącym po jej różowej dłoni. „Znowu pomiłos“ — pomyślał Lewin, żegnając się, bijąc pokłony i patrząc na sprężyste ruchy pleców, bijącego również pokłony diakona. —