Przejdź do zawartości

Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom I.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

poprzepijali wszystko co tylko mieli i nic nam teraz nie chcą płacić. Co to ma być? Pan zawsze tak chwali chłopów.
W tej chwili jeszcze jedna z pań weszła do salonu i Lewin wstał.
— Wybacz mi, hrabino, lecz ja doprawdy nie znam się na tem i nie umiem dać pani żadnej odpowiedzi — odpowiedział i obejrzał się na wchodzącego za damą wojskowego.
— Zapewne Wroński — pomyślał Lewin, i aby przekonać się o tem spojrzał na Kiti, która zdążyła już dostrzedz Wrońskiego i obejrzała się na Lewina. I z jednego tylko spojrzenia jej, pomimo woli uśmiechających się oczów, Lewin zrozumiał odrazu, że Kiti kocha tego człowieka i zrozumiał to tak dobrze, jak gdyby ona sama mu to powiedziała. Zaciekawiało go, co to był za człowiek ten Wroński.
Teraz, nie namyślając się czy wypada, czy nie wypada, Lewin postanowił zostać, gdyż musiał koniecznie przekonać się, jakim człowiekiem był ten, którego ona kochała.
Są ludzie, którzy spotykając się ze szczęśliwszym od siebie współzawodnikiem, postanawiają sobie nie zwracać uwagi na ich zalety, i starają się dopatrywać w nim tylko ujemnych stron; drugi zaś rodzaj ludzi przeciwnie pragnie w rywalu, który ich zwyciężył, dopatrzyć się tych zalet, któremi zostali zwyciężeni i szukają starannie tych zalet z pewnym nawet bólem serca. Lewin należał do tej ostatniej kategoryi. Zalety Wrońskiego rzucały się w oczy każdemu odrazu, tak że Lewinowi łatwo było dojrzeć je.
Wroński był nie wysokim, dobrze zbudowanym brunetem, z pięknem, nadzwyczaj spokojnem, męskiem obliczem. W jego twarzy i postawie, od krótko ostrzyżonych czarnych włosów i wygolonego podbródka, do szerokiego, nowego, prosto z igły munduru, wszystko było nadzwyczaj proste i zarazem wykwintne. Przepuściwszy przed sobą wchodzącą damę, Wroński podszedł do księżny, a potem ku Kiti.
Gdy podchodził ku niej, w pięknych oczach jego znać było zachwyt i z zaledwie widocznym, pełnym szczęścia