Wareńka chciała uśmiechnąć się, patrząc na dziecinny gniew przyjaciółki, lecz obawiała się rozdrażnić ją.
— Jakto dobrze? Nie rozumiem... — zapytała.
— Dobrze mi tak, dlatego, iż to wszystko było tylko udawaniem, iż to wszystko robiłam naumyślnie i z rozmysłem, a wcale nie z dobrego serca. Co mnie może obchodzić jakiś obcy człowiek?... stałam się tylko przyczyną sprzeczki, gdyż zajmowałam się tem, o co mnie nikt nie prosił, a to dlatego, że wszystkie te moje postępki są tylko udawaniem! udawaniem! udawaniem!...
— Pocóż więc pani udawała? — zapytała cicho Wareńka.
— Aby przed ludźmi, przed Bogiem, przed sobą wydawać się lepszą, aby oszukać wszystkich. Nie, teraz już będę mądrzejszą! jestem złą, ale nie chcę jeszcze w dodatku kłamać i oszukiwać!
— Ale któż oszukuje? — zapytała z wymówką Wareńka — pani zdaje się tak mówić, jak gdyby...
Lecz Kiti przestała już panować nad sobą i nie dawała przyjaciółce przyjść do słowa.
— Nie mówię tego zupełnie o pani, pani jest doskonałością. Wiem w istocie, że wy wszystkie jesteście doskonałościami, lecz cóż robić, że ja jestem złą? Ta cała historya nie miałaby miejsca, gdybym ja złą nie była! Będę więc już taką, jaką jestem, ale nie będę udawała. Co mnie obchodzi Anna Pawłowna? Niechaj sobie robią, co im się żywnie podoba, a ja również będę tak postępowała, jak uznam za stosowne. Ja nie mogę być inną... Ale nie o to mi idzie...
— A o cóż więc? — nieśmiało zapytała Wareńka.
— Nie o to. Ja tylko sercu daję się powodować, a wy, prawidłom i zasadom. Ja pokochałam panią dlatego, że pani mi się podobała, a pani mnie zapewne tylko dlatego, aby mnie zbawić i dawać mi rady!
— Pani jest niesprawiedliwą — zauważyła Wareńka.
— Ależ ja nic o nikim nie mówię, tylko o sobie!...
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom I.djvu/333
Wygląd
Ta strona została skorygowana.