Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom I.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ta kobieta nic a nic nie zmieniła się.
— A książę znał ją jeszcze przed jej rozchorowaniem się i utratą władzy w nogach?
— Tak, rozchorowała się już potem.
— Powiadają, że od dziesięciu lat już nie wstaje...
— Nie wstaje, gdyż jedną nogę ma krótszą od drugiej i w ogóle jest źle zbudowana...
— Papo, to nie może być! — zawołała Kiti.
— Złe języki tak mówią, moje dziecko. A twoja Wareńka ma z nią krzyż pański — dodał książę po chwili — znam ja te chore wielkie damy!
— O nie, papo! — dowodziła Kiti z zapałem — Wareńka ubóstwia ją. Zresztą pani Stahl czyni tyle dobrego, każdy powie to papie: ją i Aline Stahl wszyscy znają.
— Może być — rzekł książę, przyciskając łokciem rękę córki — zawsze jednak byłoby lepiej, gdyby i ona i Aline czyniły to w taki sposób, aby nikt o tem nie wiedział.
Kiti zamilkła, lecz nie dlatego, żeby nie miała już co mówić, lecz nawet przed ojcem nie chciała zdradzać swych tajemnic. Jednakże, rzecz dziwna, pomimo, że Kiti była zdecydowaną nie poddawać się poglądom ojca i nie dawać mu przystępu do swej świątyni, poczuła jednak, że ten boski obraz pani Stahl, który w ciągu całego miesiąca nosiła w duszy, znikł bezpowrotnie; zupełnie tak samo znika postać, utworzona z rzuconej bezładnie sukni, gdy przypatrzywszy się jej, zmiarkujemy, jak ta suknia leży. Kiti widziała teraz przed sobą tylko kobietę, która leży tylko dlatego, że ma któtką nogę, i nieładną figurę, i która dręczy Wareńkę, gdy ta niezręcznie okrywa ją pledem. I Kiti pomimo wysiłku, do którego zmuszała swą wyobraźnię, nie mogła przedstawić sobie pani Stahl taką, jaką ją sobie przedstawiała dawniej.