Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom I.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zwykle na wszystko, zapatrujemy się nań tylko powierzchownie.
— Nie tak bardzo powierzchownie — zauważyła księżna Twerska — powiadają, że jeden z oficerów złamał sobie dwa żebra.
Aleksiej Aleksandrowicz uśmiechnął się; uśmiech ten polegał tylko na odsłonięciu warg i nic nie mówił.
— Przypuśćmy, księżno, że nie powierzchownie, lecz głęboko. Ale nie o to rzecz idzie — odparł Aleksiej Aleksandrowicz i znów zwrócił się do jenerała, z którym rozmawiał poważnie — niech pan nie zapomina, że ścigają się wojskowi, którzy obrali sobie ten rodzaj działalności, a każde zajęcie, i z tem musi pan zgodzić się, ma swą odwrotną stronę medalu; wchodzi to poprostu w zakres obowiązków wojskowego. Walka na kułaki, lub walki hiszpańskich toreadorów z bykami są wstrętnym sportem i oznaką barbarzyństwa, specyalny jednak sport jest oznaką rozwoju.
— Nikt już nie zobaczy mnie po raz drugi na wyścigach; zanadto przejmuję się niemi — rzekła księżna Betsy. — Nie prawdaż, Anno?
— Przejmują, lecz nie można oderwać się od nich — odparła jedna z pań. — Gdybym była rzymianką, nie opuszczałabym ani jednego przedstawienia w cyrku.
Anna nie odzywała się i nie odejmując lornetki od oczów, patrzała nieustannie w jeden punkt.
W tej chwili koło trybuny przechodził jeden z dostojników. Aleksiej Aleksiejewicz, przestawszy mówić, prędko, lecz z powagą wstał ze swego miejsca i złożył nizki ukłon zbliżającemu się dygnitarzowi wojskowemu.
— Pan nie bierze udziału na wyścigach? — zapytał go żartobliwie dygnitarz.
— Wyścigi, w których ja biorę udział, są bez porównania trudniejsze — odparł z szacunkiem Aleksiej Aleksandrowicz.
I chociaż sam Aleksiej Aleksandrowicz nie przypisywał swej odpowiedzi żadnego znaczenia, jenerał jednak zrobił