Strona:Leo Lipski - Piotruś.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

milsa, była wesoła i szła do kawiarenki. Na zewnątrz siedziała Batia w towarzystwie włochatego młodzieńca z wytatuowaną kotwicą na ramieniu. Podszedłem. Zobaczyła mnie. Tylko zobaczyła i gada dalej z wąsatym młodzieńcem. Usiadłem na murku. Siedziałem. Aż ona:
— Zapłać za nas.
Wyszła właścicielka kawiarenki, z jednym zębem na przodzie, tylko jednym, z płaską piersią. Powiedziała po polsku:
— Pan płaci siedem piastrów.
Zainkasowała siedem piastrów i odeszła.
Batia z młodzieńcem wstali:
— Pójdziemy w stronę morza.
Młodzieniec zgodził się, a ja za nimi. W tej chwili dało się słyszeć wołanie:
— Alte Sachen, alte Sachen, stare rzeczy kuuupuuuję.
Batia krzyknęła:
— Heej! Stój.
Byłem ciekaw co sprzeda. Ale ona zdjęła spódniczkę, pod którą miała spodenki, i zaczęła się targować z Alte Sachen. Ten oglądał spódniczkę i mówił, że niemodna, że stara i że. Ona odpowiadała szybko, swobodnie, tak że w końcu spódniczka znalazła się w worku. Po prostu zagadała go i zakorkowała. Miał minę zrezygnowaną i dał jej dziesięć piastrów. Batia powiedziała:
— Pójdziemy na plażę.
Wcisnęła mi do ręki dziesięć piastrów:
— Ty płacisz za leżaki.
Ja myślałem o jej ciele, do którego nie miałem dostępu, i nie wiedziałem, jak tę sprawę poruszyć. Szedłem za nimi i widziałem skórę blondynki, która się dobrze opala. Nic nie może być ładniejszego. I zachód słońca. Oni szli wolno, rozmawiając po hebrajsku. Więc ja za nimi w pośpiechu. Widziałem jej mocne, zgrabne nogi, obute w greckie pantofle na niskim obcasie, z jednym paskiem między palcami. I potem schodziliśmy schodami na plażę, która o tej porze była pusta. Ona ustawiła trzy leżaki obok siebie i rozmawiała z ożywieniem z tamtym. Nosiła krótkie, białe spo-