Strona:Leo Lipski - Niespokojni.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

List od Janka:
„Wyobraź sobie, że w tym upale, przy tym śmierdzącym fortepianie, ciężkim i leniwym — pracuję. Mały napad pracy, choroba lenistwa. Mefisto idzie cudownie. Gram pierwszy temat zupełnie po pijacku, zupełnie zataczając się. Z sonatą B-mol[1] męczę się potwornie. Chodzę po całym mieście i wypożyczam do niej płyty. Toccata C-dur poszła niespodziewanie łatwo; całuję codziennie adagio na dobranoc.
Czytam i nudzę się.

PaJanek.

Twój ojciec zaprosił mnie na kolację. Pytałem go o różne głupstwa, np. jak to jest możliwe, żeby się człowiekowi iskry sypały z włosów itd. Przygotowałem Ci niespodziankę.“
Na stole leżały dwa otwarte listy, rentgenogramy w grubej kopercie. Emil patrzył przez okno. Krystyna zostaje tu na całe życie. Stary jest uroczy i komiczny. Jak obojętny jest na pozór list Janka. Nie nazywali nigdy po imieniu tego, co było między nimi. Nie zastępowali tego gwarą. Nie dawali listom nagłówków, aby nie używać pewnych słów. Byli oszczędni w gestach.
Emil wyrwał kartkę papieru z zeszytu, bo miał wstręt do pozorów systematyczności, do kartotek, brulionów. Uważał, że to są formy przymusu. Pisał:

„Jakie to jest komiczne i wielokrotnie dziwne. Znam Gide’a «Fałszerzy» i «Coridona», i «Nourritures Terrestres», wiem prawie wszystko, co można legalną drogą wiedzieć o Wildzie, czytałem «Śmierć w Wenecji», wiem, co o tych sprawach myśli Platon i Owidiusz, znam wreszcie współczesną literaturę psychologiczną, i mimo wszystko to jest tak samo nowe i świeże; mimo mego głodu wiedzenia naprzód, głodu władzy nad przyszłością, aby się nie dać zaskoczyć

  1. Przypis własny Wikiźródeł W wydaniu z 2015 roku: c-moll