rygodna wręcz żarłoczność umysłowa, potrzeba doznawania silnych pobudzeń artystycznych, przeradzających się niejednokrotnie w rodzaj ekstazy. Bez względu na to, czy jest to muzyka, literatura, czy filozofia, każde z nich oddaje się swej pasji z namiętnością równą uniesieniom miłosnym, każącym przekraczać każde tabu bez oglądania się na koszty własne i normy społeczne. Ci nieopierzeni gimnazjaliści niezmordowanie dyskutują o Owidiuszu, Villonie, Verlainie, Rimbaudzie, Flaubercie, Błoku, Prouście, Mannie, Kafce, Huxley’u, Montherlancie, Gidzie, Célinie i Witkiewiczu; do upadłego spierają się o poglądy Sokratesa, Platona, Tomasza z Akwinu, św. Teresy, Voltaire’a, Rousseau, Nietzsche’go, Heisenberga, Russella, Heideggera, Jaspersa, Husserla, Eddingtona i Einsteina; z profesjonalną kompetencją oceniają koncerty Kempfa, Fishera, Hoffmana i Rachmaninowa; wirtuozersko grają Beethovena, Bacha, Strawińskiego, Debussy’ego, Levisa; z aktorską dramaturgią deklamują Goethego lub Szekspira. Ich głód poznania wszystkiego do końca jest tak wielki, że każde z nich na swój sposób podejmuje próby zgłębiania własnej biologiczności, wyzwalając ciemnego demona żądzy, który popycha ich ku perwersyjnemu erotyzmowi, seksualnemu rozpasaniu, prostytucji lub czystym zboczeniom, w nadziei doświadczenia nieznanych im jeszcze wrażeń. Rodzaj uruchomionych tu wyobrażeń erotycznych i ich obyczajowa graniczność, charakterystyczna skądinąd dla całej prozy Lipskiego, wyraźnie rozpycha przywołaną tu konwencję powieści inicjacyjnej, kierując utwór ku tym pokusom immoralizmu, które płyną z twórczości Tomasza Manna, André Gide’a i Louisa-Ferdinanda Céline’a. Intensywny niepokój wewnętrzny oraz gwałtowna potrzeba przekroczenia zaklętego koła umysłowej i fizjologicznej niedojrzałości, każe tym ledwie wyrosłym z lęków dziecinnego pokoju bohaterom odrzucić kategorię dobra, zła, przyzwoitości, wstydu i uczuciowej „poprawności“, prowadząc ich w otchłań nieoznaczoności, gdzie pękają wyobrażenia o tym, czym naprawdę jest człowiek i reguły społecznego życia. Szukając prawdy o sobie, zadają sobie ból, depczą kanony płci, łamią usankcjonowane uczuciem zobowiązania wierności. W tym łaknieniu samopoznania, zdarcia z siebie — wraz z odzieżą — pętającego ich systemu ograniczeń ukrywa się pragnienie ujrzenia samych siebie bez żadnych kulturowych zawoalowań, poza normą, konwencją i obyczajowym prawem. Jak każda jednak ryzykowna przygoda, prowadzi ona nie tylko ku pogłębieniu wiedzy o sobie, lecz również ku samozagładzie. Nie umiejąc okiełznać rozhuśtanej in extremis ciekawości, tracąc świadomość granicy pomiędzy własnym pragnieniem
Strona:Leo Lipski - Niespokojni.djvu/217
Wygląd