Przejdź do zawartości

Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

myślałby o ściąganiu do córki „zagranicznego lekarza, zwłaszcza Tissota, słynącego z manier brutalnych.[1]
A więc wybór ojca naszej milutkiej pacjentki zatrzymał się na Joszui Gottliebie.


ROZDZIAŁ XIII
Wizyta lekarska.

Nie można jednak powiedzieć, aby doktór żydowski odznaczał się wykwintnemi manierami. Obciążony był dziedzicznie co najmniej dwutysiącletnią kulturą ghetta. Zlekka zmarszczył brwi oszczędny Tschudi, gdy w zajeździe przy zaproszeniu usłyszał pierwszy aforyzm słynnego lekarza: „Chorobę mogę zobaczyć później, ale honorarjum muszę widzieć naprzód. Westchnął, ale odliczył na stole kilkanaście talarów srebrnych w walucie austrjackiej, przełożonej przez lekarza nad miejscową.
Nie zrobił też Gottlieb dobrego wrażenia na pani Tschudi. Jeszcze zanim wprowadzony został do sypialni 9-letniej pacjentki — po pierwszych słowach opowieści macierzyńskiej o chorobie dziecka, zadał pani domu pytanie, świadczące wprawdzie o tem, iż był genialnym prekursorem teorji Freuda, późniejszej o stulecie, ale na policzkach przyzwoitej niewiasty i matki wywołujące rumieńce wstydu i oburzenia: „jak tam z płciowemi objawami u małej?!“

— Ależ, panie doktorze, o tem jeszcze niema mo-

  1. „Dzieje medycyny w życiorysach“ dr. Leona Zamenhofa, Warszawa 1930.