Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gorzką i nagą prawdę nauki — przyrody, lecz wzamian żądasz wyrzeczenia się najwyższego szczęścia wiary!... Nieugięty nigdy, — bezinteresowny w żądaniu hołdu — toczysz bój z przeszłością w imię jutra bój, co nigdy nie będzie miał końca!...
Jaka olbrzymia ewolucja!
Głupowaty powiernik króla Ciemności, ośmieszany tak łatwo przez niebo, czmychający na widok kropidła, zmienił się w dowcipnego szydercę w postaci Mefista; zaś lękliwy w próbach wyłamania się z pod Woli Najwyższej szatan — Inferus mnicha średniowiecznego Nikodema urósł w nieustraszoną postać swiatłonoścy — Lucyfera!
W dwóch ogromnych wizerunkach — Mefista i Lucyfera stopili Goethe i Byron w tyglu fantazji genjalnej wszystkie motywy tradycji i podnieśli je na szczyty myśli twórczej...
Ich liczni następcy — Chateaubriand, Grabbe, Lenau Flaubert, Carducci, Baudelaire, Madach, Richepin, Verlaine — lub polscy, obrabiający motyw przymierza Twardowskiego z figlarzem-czartem — subtylizowali tylko oblicze djabła, albo używali symboliki satanizmu dla celów dekoracyjnych...
Chrześcijański mistyk, Krasiński, użył szatana-Masynissy do uwypuklenia tragedji niewolnego narodu, któremu Irydjonowa nienawiść przeszkadza słuchać nakazów miłości Chrystusowej. Lermontow dał cudną piesń o zakochanym w ziemiance Tamarze demonie.
Ale dopiero francuz de Vigny wprowadził ideę szatana na nowe tory w legendzie o litościwej Eloi, córze Chrystusa, narodzonej z jego łzy — a chcącej zbawić szatana cudem swojej miłości dla mego.