Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXIX.
Nieudana interwencja.

Pastor Tillier, zawiadomiony przez dostojnego biskupa genewskiego o niesamowitych wypadkach, zachodzących z Anną Göldi, zachwiał się w optymistycznem mniemaniu, iż Bóg sam sobie poradzi z ciemnotą Glaluską bez interwencji ludzkiej. Uznawszy mądrość przysłowia ludowego, iż „Bóg temu pomaga, kto pomaga sam sobie“, a czując się moralnie odpowiedzialnym za los biednej dziewczyny, której udzielił niezbyt „zbawiennej rady, pewnego dnia przysiadł fałd i napisał list do pastora Bleihanda — list nie bylejaki, gdyż zwracał się w nim „do rozumu i serca duchownego kolegi“, prosił przyjaźnie i argumentował dobitnie, cytował Pismo Święte — Zakon Stary i Nowy, powoływał się na dzieła uczonych, zaklinał o sprawiedliwość w Imię Boże i oczekiwał „rychłego zaniechania sprawy niemądrej i niepotrzebnej dla powagi Kościoła Ewangelickiego“. List ów był napisany maczkiem na czterdziestu trzech kartkach sporego formatu; stanowił owoc szlachetnego mozołu niemal całej doby; zaopatrzony w siedem czarnych pieczęci lakowych znalazł się w trakcie procesu w rękach zdumionego jego treścią pastora Bleihanda.
„W imię Boże! — pisał pastor Ferneyski — jest-li to odpowiedniem dla nas, sług Baranka, przebaczającego wszystkie krzywdy i nakazującego miłować nawet nieprzyjacioły swoje, abyśmy wykonywali pomstę i sprawowali sądy, skoro powiedziane jest w Ewangelji Pana Naszego, Jezusa: „nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni“ (Ś. Mateusz VII. 1.)?!