Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Leszczyńskiej?! — odpowiadał. Śmiał się przytem. Ale poza fałszem śmiechu czuło się pożerający ogień bezgranicznej próżności.

Warto przysłuchać się radom, jakie dawał ten człowiek swojej pupilce. Oto wymowny list z r. 1768:

„Droga bratowo! Stanęłaś na wysokim szczycie. Musisz być niezmiernie ostrożną, aby zeń nie spaść. Z królem na osobności bądź zawsze żwawa, wesoła, ruchliwa; ale wobec innych zachowaj ton powściągliwości i obyczajności — słowem ton dworu. To nie znaczy, abyś była dumna. Przeciwnie, bądź grzeczna i uprzejma dla wszystkich. Pomyśl, że zazdroszczą ci wszystkie kobiety, że niema między niemi żadnej, co ci nie życzy upadku. Ale udaj, że tego nie spostrzegasz. Spróbuj pociągnąć Choiseula — byłoby to pożądanem przecięciem najbardziej splątanego węzła sytuacji. Pisz mi codzień. Zostaję w Paryżu. Czuwam zdaleka. Pamiętaj, że nie masz lepszego przyjaciela odemnie“.
Jan Du Barry.

W odpowiedzi uskarżała się na to, że „Choiseul jest trudniejszy do zwyciężenia, niż król“. Wydaje się jej, że „patrzy na nią z nienawiścią — siostra z zawiścią“. Słyszała, że kazali ułożyć przeciw niej piosenkę. Zapytuje, czy ma się skarżyć na nich przed królem. Oznajmia, że nic