Strona:Leo Belmont - List do uroczej wdówki.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   30   —

której wyraźnie napisano: Autonomja. Pies obiecał dać się złapać na naszem podwórku przy ulicy Zgoda. Niech żyje Zgoda!
A nazajutrz wszyscy abonenci „Nowej Gazety“, którzy widzieli psa, białego, jak śnieg, z tabliczką, na której nic nie było napisane, przysięgali przed synagogą na Tłomackiem, że w Warszawie pojawił się czarny pies wielkości Filharmonji z napisem „Konstytuanta“ Wszyscy zaś abonenci „Gońca“, zaklinali się przed kościołem na Koszykach, że pies jest zielonej barwy, ma rozmiar domu Grancowa i napis na tabliczce: „Autonomja“ — jeno napisany atramentem niewyraźnym
I tegoż dnia wieczorem w Udziałowej pięciu czytelników „Nowej Gazety“ zagryzło pięciu czytelników „Gońca“ ci zaś w godzinie konania byli zagryzieni przez tamtych. A umierając jedni mówili: „pies był czarny, jak smoła“, a drudzy: „był zielony, jak trawnik“ — i w ostatnim tchu wydzierali sobie prawo pierwszeństwa przestrachu na rzecz redaktorów tej i owej gazety, powołując się na świadectwo ich spodni.
Zaś „Słowo“ napisało:
„Przedewszystkiem realizm. Widzieliśmy psa. Jest wielkości trociczki. Żółciutki zupełnie. Jak odświęta bielizna ugodowa. Na tabliczce jest napis. A jakże! Napisane jest: samorząd. Pierwszy zauważył go pan Przestraszewicz. I nie zląkł się wcale. Obywatele! spokoju! Psa trzeba tresować powoli — a sam przyjdzie“.
I wszyscy czytelnicy Słowa, którzy widzieli psa na własne oczy, mówili:
„Jakże głupi są ludzie, którzy mówią, że pies jest zielony, albo że jest czarny i że jest bardzo wielki Pies jest żółciutki. Ma rozmiar trociczki. Ale jeżeli go tresować, to będzie z czasem wielkości pomnika na Zielonym placu. Ostrożnie“!...