Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znak dobry dla siebie. Powrócona nadzieja wskrzesiła go do życia. Polecił zaraz zawezwać panią Dubarry i w zachwycie ucałował jej prześliczne ręce.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Zawiedziona partja Choiseul‘a trafiła do kardynała de la Roche Aymon. Ten chwiał się, nie chcąc drażnić żadnej z partyj. Ale biskup Cercusson, tykając krzyża na jego piersi, wskazał mu śmiało jego obowiązek.
— Jeśli rex christianissimus umrze nie namaszczony św. olejami — zawołał — to Francja da chrześcijańskiej Europie najgorszy przykład!
Na tem samem stanowisku stanął również proboszcz Wersalu, który samorzutnie zjawił się, aby króla pobudzić do skruchy. Richelieu i Fronsac zagrozili, że wyrzucą go przez okno. Odparł z godnością:
— Jeżeli nie złamię przy tem karku, powrócę przez drzwi, aby pełnić swój obowiązek.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Na dworze panował gwar, gorszących kłótni. Eucharystja wędrowała tam i napowrót — wzywana przez tych, odsyłana przez owych. Tymczasem ciało króla w pocie walki ze śmiercią pokryło się wysypką, wrzody otworzyły się. I król przepełnił się nową zgrozą: