Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ci na sercu ożenienie chłopca, pomyślę dlań o świetnej partji, choć nie z panną B. — jak tobie, a kiedyś i mnie się uroiło — bo król nie może dać nawet nielegalnego swego owocu synowi szantażysty, jakim pan dla honoru Dubarrych stałeś się nie od dzisiaj. Nie proponuję ci wyjazdu, bo wiem, że nie posłuchasz. Za moją życzliwość wymagam jednego, abyś mojej siostrzenicy nie stręczył wzamian bratowej królowi, bo jeden taki splendor rodzinie Dubarry winien wystarczyć. A ja pomyślę i dla niej o świetnej partji. Racz zmniejszyć stopień twojej podłości w oczekiwaniu pięknych koligacyi, powiązanych z dobremi dochodami dla szczęśliwego ojca!... J. du B.“

Hrabia Jan Dubarry odpisał bratowej w słowach pełnych zachwytu. Zaznaczył na wstępie, że jest ona zawsze najpiękniejszem stworzeniem na świecie i że tylko przez chwilowe zaćmienie umysłu zamierzał znaleść zastępczynię dla niej przy boku króla. Obecnie „nie tylko cofa się przed myślą tak obłędną“, ale pragnie oraz „za usługę wyświadczyć jej usługę, wstępując ponownie w rolę jej opiekuna zdaleka“.
Poczem na pięciu bitych stronicach opisał jej otwarcie wszystkie intryżki, zmierzające ostatnio do podstawienia jej nogi przez podsunięcie monarsze — bądź nowej miłostki, bądź projektu żeniaczki: kochanek, które mogłyby jej wydrzeć zmysły, a potem serce króla, i księżniczek, które przepędziłyby ją z dworu, jako przyszłe królowe.