Przejdź do zawartości

Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pogodzona bynajmniej z tem, że przewrót, który nastąpił na tylu polach, może dotyczyć i jej — cichej obywatelki, kryjącej się skromnie śród nieskromnych zresztą świadectw dawnego dworskiego przepychu! Była pewna, że fortunę swoją zdobyła najprawowitszą drogą, przez miłość króla, który już zeszedł do grobu, i że nie może tej fortuny odebrać jej nienawiść ludu, który poczynał dopiero żyć, oraz jego przedstawicieli, którzy, porwani wirem politycznych wypadków, nie zaprzątali sobie głowy tem, co porabia jakaś ex-faworyta dawno zapomnianego króla Ludwika XV!
W istocie o pani Dubarry nikt nie mówił. Żyła w zapomnieniu — i mogła była przeżyć do głębokiej starości, gdyby nie to, że... nagle krzykiem o dokonanym u niej rabunku zwróciła na siebie uwagę powszechną.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Oto pewnego dnia ludzie jęli przystawać ze zgrozą przed rozlepionemi na murach kamienic Paryża i na parkanach okolic Luciennes afiszach, które olbrzymiemi literami głosiły:

2000 LUIDORÓW NAGRODY ZA
WSKAZANIE ŚLADÓW
ZŁODZIEI DJAMENTÓW,
PRZEPADŁYCH Z PAŁACU LUCIENNES.

Gdybyż tylko to!... Ta królewska nagroda mogła tylko rozpalić pokusę bezowocną w sercach kandydatów na detektywów.