Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu Galena jeszcze choleryka d‘Angremont‘a — czwartego in spe skazańca.
Ale system starożytnego myśliciela nie przewidywał powikłań. Sangwinik de Brissac wyrobił w sobie doświadczeniem życiowem niezmierny spokój i powagę; jego niezwykła energja była opanowana przedziwnie; zrzadka wybuchał; i jego dzisiejsze szorstkie odpowiedzi były li reakcją przemęczonych długą powściągliwością nerwów.
Jeszcze jedno: surowy obyczajem, jak żołnierz, bogacz skromny w potrzebach osobistych, surowy dla siebie, jak i dla innych, posiadał w istocie rzeczy serce, mieszczące skarby tajonej wstydliwie czułości. Ale o tem potem...
Podobnież flegmatyzm kawalera d‘Escourt, miljonowego pana na obszernych włościach, rozciągających się w sąsiedztwie dóbr pani Dubarry, kochanego przez swoich włościan — nie wykluczał wcale porywów poświęcenia i aktów szaleństwa. Zimna, krytyczna, lubująca się w analizie myśl człowieka, stojącego na pograniczu dwóch epok, widzącego fatalne błędy przeszłości i odgadującego okrutne błędy przyszłości, nie chcącego czynić, bo „nie warto“, bo „wszystko jedno“ — nie ustrzegała go przed nagłemi odruchami woli, gdy na kartę postawiony był honor, lub dojadła mu nuda. Do jego szyderczego zobojętnienia na pokusy życia przyczyniła się tragiczna śmierć żony, poszarpanej w lesie przez wilki. Był do niej przywiązany głęboko — rzecz w owej epoce na szczytach społecznych w małżeństwie rzadka — i wystawił jej w swoim parku wspaniałe