Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobrze! dobrze!... Zamilczę... i wybaczam ci... Mam nadzieję, że przy sposobności zapłacisz za mój dobry czyn... czarną niewdzięcznością!
Miał słuszność.
Salenave w późniejszym czasie zapłacił mu denuncjacją za sardoniczne uwagi o rewolucji i spowodował zaaresztowanie księcia d‘Angremont ze skutkami — procesem i egzekucją...

ROZDZIAŁ V.
Szantaż.

— Ach! książe, jakże ci jestem wdzięczna, żeś przybył — zawołała pani Dubarry od progu, klasnąwszy w ręce.
— Przybyłem, ale już nie, jako książę. Wczorajszej nocy zdarliśmy własnemi rękami dekoracje, które zdobyli nasi przodkowie na polach bitw, a które wyróżniały tak zwaną „dobrą krew“ — nawiasem mówiąc, dobrze już zepsutą w naszych żyłach.
— Cóż teraz będzie?!
— A nic!... zacznie się nowy akt komedji historycznej, — bez peruk, w burżuazyjnych frakach, prawdopodobnie z baronostwem, kupowanem za pieniądze. Mam nadzieję, że znajdą się jakieś inne znaczki, ordery, medaliki, tytuliki, boć ludzkość nigdy bez tego się nie obejdzie.
— Ach! mniejsza o to... Ja tutaj mam wielką