Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Albowiem nie zamierzała, ani konkurować ze swoją służbą, ani dzielić się z nią przywróconym przez cud małżonkiem. Postanowiła schwytać go na gorącym uczynku przy przekradaniu się do uroczej Józefiny. Ale napróżno czatowała na schodach prawego skrzydła pałacu, gdzie na piętrze mieszkała czarnobrewa Józefina. Panowała cisza zupełna. Sądziła, że Giuseppe oskarżył swego pana bezzasadnie i nazajutrz w dzień zwykłej wizytacji chętnie przyjęła małżonka w swoje ramiona.
Nadmieńmy, że Wilhelm Dubarry sypiał oddzielnie. Bywał u niej tylko trzykroć w tygodniu, gdyż oboje zgodzili się, że częstsze wizyty mogą zaszkodzić jego delikatnemu zdrowiu i znajdują się w sprzeczności z mądremi zasadami Kon-fu-tse, Zoroastra i Mojżesza, natomiast rzadkim nadaje uroku romantyczna wędrówka nocna męża do żony.
Po tej nocy, w której oszczędni kochankowie bez szemrania wypełnili nieuciążliwe obowiązki małżeństwa, czerpiącego urok w opóźnieniu konsumcji skutkiem interwencji Ludwika — zjawił się nad ranem u hrabiny lokaj Salenave i również poprosił ją o pomoc. Oto markiz bałamuci mu jego ukochaną jasnowłosą Charlotkę. I znowu hrabina, w pragnieniu zbadania prawdziwości obrażającego ją podejrzenia, przestała godzinkę na schodach — tym razem, lewego skrzydła — w porze, wskazanej przez lokaja, jako moment umówionego rendez-vous. Lecz przekonała się, że Charlotta zamknęła drzwi swej dziewiczej sy-