Strona:Leblanc - Złoty trójkąt.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ IX.
PATRYCYUSZ I KORALIA.

Wszystko miało taki przebieg, jak to przepowiedział p. Desmalions. Prasa milczała. Publiczność przyjęła wydarzenia obojętnie. Pogrzeb bogatego bankiera Essaresa nie wywołał specyalnej sensacyi.
Ale nazajutrz po pogrzebie — wskutek zabiegów kapitana Belvala nowe życie zapanowało w domu przy ulicy Raynourda. Ulokowano tam szpital dla uzdrowieńców, w którym zamieszkał Patrycyusz Belval i jego siedmiu inwalidów.
Pieczę nad szpitalem objęła pani Koralia Essares.
Służby żadnej nie było. Jeden z inwalidów pełnił obowiązki portyera, drugi kucharza — Ya-Bon zaś został mianowany pokojówką i przeznaczony do służby przy osobie samej mateczki Koralii. W nocy spał pod jej drzwiami, a w dzień pełnił straż pod jej oknem.
— Nikt nie śmie zbliżyć się do tych drzwi ani do tego okna!... — nakazał Patrycyusz — nikomu nie wolno tam wchodzić!... Jeżeli komar choćby przedostanie się do pokoju mateczki Koralii — ty mi za to odpowiesz!...
Mimo tych środków ostrożności — Patrycyusz odczuwał poważny niepokój. Zbyt wiele posiadał dowodów na to, z jakimi przeciwnikami ma do czynienia, aby przypuszczać, że jakiekolwiek środki ostrożności mogły zapewnić bezpieczeństwo.
Najgorsze to, że niewiadome — skąd ma paść cios... Essares-bey nie żyje — któż jest tym spad-