Strona:Leblanc - Złoty trójkąt.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




ROZDZIAŁ IX.
NIECH SIĘ STANIE ŚWIATŁOŚĆ!

Wieczorem tego samego dnia Patrycyusz spacerował po wybrzeżu Passy, oczekując na Arseniusza Lupin, którego nie widział od chwili samobójstwa Essaresa. Don Luis naznaczył mu listownie rendez-vous na wybrzeżu.
Patrycyusz dumał:
— Czy on uwiezie ze sobą tajemnicę worków ze złotem? Czy wyjawi mi rozwiązanie problemu „złotego trójkąta“. A co zrobi on ze złotem? Czy zatrzyma je dla siebie? Ale w jaki sposób zdoła je zabrać ze sobą?
Od strony Trocadero nadjeżdżał automobil. Patrycyusz sądził, że to przybywa don Luis. Omylił się wszakże. Z auta wysiadł bowiem sędzia Desmalions.
— Jak się pan miewa, kapitanie? Stawiam się panu punktualnie na rendez-vous...
— O jakiem rendez-vous pan mówi?
— No o tem, które mi pan wyznaczył.
— Ja!... nic o tem nie wiem.
— O! — rzekł Desmalions — a cóżby to znaczyć mogło. Otrzymałem bowiem dzisiaj z Prefektury następujące zawiadomienie:
„Kapitan Belval donosi panu, że problem złotego trójkąta jest rozwiązany. 180 worków złota jest do pańskiej dyspozycyi. Zechce pan stawić się o godzinie 6-tej na wybrzeżu Passy. Pożądanem byłoby, aby panu towarzyszyło 20 agentów, którzyby obstawili dom Essaresa“. — Oto wszystko. Czy to nie jasne?...