— A jeśli tu nadejdzie służba1? lub pani Fauville?
— Nikt tu nie nadejdzie zanim drzwi nie otworzymy. A my je otworzymy dopiero prefektowi policji. On też podejmie się oznajmienia pani Fauville, że jest wdową i że straciła syna.
— Zaraz szefie, nie zapominajmy jednak o bardzo ważnym szczególe, który może nam oddać ogromne usługi.
— Co takiego?
— Szary zeszyt, w którem p. Fauville spisał wszystkie swoje podejrzenia i dowody.
— Ależ oczywiście, masz racje. Przyjdzie nam to tem łatwiej, że Fauville wczoraj nie przekręcił liter sekretnego zamku, klucze zaś leżą na stole.
Zeszli prędko na dół.
Mazeroux wziął pęk kluczy ze stołu, mówiąc:
— Pozwoli pan, ale według prawa ja powinienem otworzyć kasę.
Odsunął oszkloną szafkę i drżącą ze wzruszenia ręką włożył klucz do zamku. Don Luis z niepokojem śledził jego ruchy. Jeszcze chwila, a wyjaśniona zostanie nareszcie cała tajemnica! Nieszczęsna ofiara wyda im swoich katów!
Mazeroux zagłębił obie ręce w masie papierów, leżących na żelaznej przegródce.
— No i cóż, Mazeroux, daj mi go tu prędzej.
— Co mam panu dać?
— Zeszyt szary.
— Nie mogę, szefie.
— Dlaczego?
— Bo go tu niema.
Don Luis zaklął z cicha. Zeszyt, który inżynier Fauville przy nich do kasy włożył... znikł bez śladu.
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/59
Wygląd
Ta strona została przepisana.