Przejdź do zawartości

Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zdecydowali obaj wstąpić najprzód do kawiarni „du Pont Neuf“, żeby tam przeprowadzić śledztwo. Dowiedzieli się tam, że Verot był częstym gościem kawiarni. Tego zaś ranka był rzeczywiście i pisał długi list. Chłopiec usługujący przypominał zaś sobie wyraźnie, że sąsiad z drugiego stolika, który wszedł prawie równocześnie z Verotem, zażądał też papieru listowego i dwa razy upominał się o żółte koperty.
— Zgadza się to z pańskiem twierdzeniem. — rzekł Mazeroux do Perenny — list został widocznie zamieniony.
Zapytany o wygląd owego osobnika chłopiec dał rysopis dość charakterystyczny. Miał to być człowiek wysokiego wzrostu, trochę przygarbiony, z ciemną brodą w klin, z binoklami w szyldkretowej oprawie na jedwabnym czarnym sznurku i miał laskę hebanową z rączką srebrną w formie głowy łabędzia.
Mieli już wyjść z kawiarni, kiedy Perenna zauważył, że kłoś ich śledził. Kazał zaczekać towawarzyszowi, sam zaś oddalił się na chwilę. Wkrótce powrócił w towarzystwie wysokiego szczupłego pana z bokobrodami.
Don Luis przedstawił:
— Pan Mazeroux, mój przyjaciel, pan Caceres attache ambasady peruwiańskiej, który tylko co był obecny na zebraniu u prefekta. Panu Caceres było właśnie powierzone przez p. posła peruwiańskiego sprawdzenie mego pochodzenia i tożsamości.
— I cóż, panie Caceres, szukał mię pan, jak widzę! Ma pan do mnie interes!
Caceres nie odpowiedział, tylko spojrzał w stronę sierżanta.