Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   67   —

Ciało jego przebiegł dreszcz radości, jak to się zwykle działo, gdy przystępował do wielkiej, decydującej walki. Ta walka należała zaiste do najstraszliwszych, jakie kiedykolwiek w swem życiu stoczył. Znał on reputacyę prefekta, jego doświadczenie i uporczywość, wiedział, jaką przyjemność odczuwał prefekt, gdy przychodziło mu prowadzić śledztwo w sprawach większej wagi, które zwykł był wyczerpywać do dna samego, zanim zdecydował się oddać je do rąk sądu. Nie obce też były Perennie wszystkie kwalifikacye zawodowe szefa służby bezpieczeństwa, oraz cała finezya i przenikliwa logika sędziego śledczego.
Prefekt policyi sam pokierował atakiem. Uczynił to dokładnie, bez zwrotów i odwrotów, głosem suchym, w którym nie było już śladu niedawnej w stosunku do Perenny sympatyi.
— Panie! — rzekł. — Okoliczności chciały, iż pan, jako spadkobierca uniwersalny i jako przedstawiciel Morningtona, spędził noc w tym lokalu, w którym rozegrały się dwie zbrodnie. Wobec tego pragnęlibyśmy z pańskich ust usłyszeć szczegółową relacyę o faktach, zaszłych tu dzisiejszej nocy.
— Innemi słowy, panie prefekcie — począł Perenna bezpośrednio odpierać atak — innemi słowy, okoliczności chciały, iż pan pozwolił mi spędzić tu noc, a zatem pragnie pan wiedzieć, czy moje zeznania są zgodne z zeznaniami brygadyera Mazeroux?
— Tak jest — oświadczył sucho prefekt.
— To znaczy, że rola moja w tej sprawie wydaje się panu podejrzaną?
Pan Desmalions zawahał się przez chwilę. Spojrzenie jego skrzyżowało się ze spojrzeniem don Luisa. Widocznem było, iż to swobodne spojrzenie wywiera na niego wrażenie. Mimo to dał na to pytanie odpowiedź, a ta odpowiedź była jasna, a akcent jej urzędowy, twardy:
— Nie do pana należy stawianie mi pytań!
— Jestem do pańskich rozkazów — rzekł, składając ukłon, Perenna.
— Proszę zatem powiedzieć, co pan wiesz o zaszłych wydarzeniach?
Don Luis złożył więc szczegółową relacyę z wy-