Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   51   —

— Niech więc każdy z nas spełni swoją kolejkę. Proszę mnie obudzić, jak przyjdzie moja godzina czuwania.
Zasiadłszy jeden przy drugim, zamienili ze sobą jeszcze słów parę, poczem Mazeroux usnął. Don Luis, nie ruszając się z krzesła, czuwał. W całym domu panował spokój, tylko z zewnątrz dochodził czasem odgłos przejeżdżającego samochodu lub doróżki.
Don Luis wstawał kilkakrotnie i podchodził ku drzwiom, ale cisza panowała zupełna. Niewątpliwie Hipolit Fauville spał.
Doskonale! — monologował Perenna. — Bulwar jest strzeżony. Do pokoju inżyniera niem a innego wejścia, jak tylko to, w którem się znajdujemy, a więc niema się czego obawiać.
O godzinie drugiej rano przed domem zatrzymał się samochód i jeden ze służących, który miał oczekiwać od strony oficyn i kuchni, poszedł otworzyć bramę. Perenna przyciemnił światło elektryczne w korytarzu i uniósłszy zlekka portyery, ujrzał panią Fauville, powracającą w towarzystwie Sylwestra.
Weszła na górę i w klatce schodowej zrobiło się znów ciemno. Przez pół godziny jeszcze słychać było na górnem piętrze przyciszoną rozmowę, przesuwanie krzeseł, poczem cały dom zaległa cisza i wśród tej ciszy Perennę ogarnął nagle niewypowiedziany niepokój. Dlaczego? Nie umiał sobie tego wytłomaczyć. Ale niepokój był tak gwałtowny i dokuczliwy, że Perenna mruknął:
— Pójdę zobaczyć, czy on śpi. Drzwi nie powinny być chyba zamknięte na klucz?
Istotnie jedno pchnięcie drzwi wystarczyło, aby wejść do wnętrza. Perenna z lampką elektryczną zbliżył się do łóżka.
Hipolit Fauville, odwrócony do ściany, spał.
Westchnienie ulgi wydobyło się z piersi Perenny, który, wróciwszy do korytarza, wstrząsnął za ramię brygadyera.
Na ciebie kolej, Aleksandrze! — powiedział
— Nic nowego, szefie?
— Nic, nic. On śpi.
— Skąd się szef o tem dowiedział?