Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




XVII.
Arseniusz Lupin — cesarzem.

Don Luis umilkł. Na ustach jego zaigrał uśmiech. Wspomnienie tego czterominutowego przeżycia zdawało się go niezmiernie bawić.
Valenglay i prefekt policyi, dwaj ludzie, których objawy odwagi i zimnej krwi nie dziwiły bynajmniej, przysłuchiwali się opowieści don Luisa i przyglądali mu się teraz w głębokiem milczeniu. Czyż było rzeczą możliwą, aby jakiś zwykły człowiek posunął swój heroizm aż do tak nieprawdopodobnej wyżyny?
Don Luis zbliżył się znów do innej mapy ściennej i wodząc palcem po niej zapytał:
— Pan prezydent powiedział przed chwilą, że samochód tego bandyty opuścił Wersal i znajduje się w drodze do Nantes?
— Tak jest i już zostały wydane dyspozycye, aby go zatrzymać w drodze, albo w Nantes, albo też w Saint-Nazaire, gdzie bandyta zechce być może wsiąść na okręt.
Don Luis wskazującym palcem wodził po liniach oznaczających szosy krajowe, zatrzymując chwilami palec w jakimś punkcie i znacząc etapy. I nie było nic osobliwszego nad jego mimikę. Człowiek ten, mimo tarapatów w jakich go postawiły wypadki, zdawał się spokojem swym panować nad wydarzeniami i być mistrzem chwili. Zdawaćby się mogło, że uciekający bandyta jest uwiązany do sznurka, którego drugi koniec znajduje się w ręku don Luisa i że tenże jest w stanie zatrzymać go w drodze jednym tylko gestem