Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   317   —

wziął stamtąd ze sobą jeszcze dwóch ludzi. Szli poprzedzani przez Florentynę, długim korytarzem, w którym były wejścia do całego szeregu pokoików, rozmieszczonych po obu stronach. Z korytarza tego można było skręcić do niezwykłe ciasnego korytarzyka, zakończonego drzwiami.
Tam właśnie znajdował się pokój Florentyny.
Drzwi te otwierały się nie w kierunku wnętrza pokoju, lecz odwrotnie. Florentyna pociągnęła więc drzwi ku sobie, zmuszając w ten sposób również Webera do cofnięcia się. Korzystając z tego Florentyna jednym susem wpadła do wnętrza i zatrzasnęła drzwi za sobą. Stało się to z taką szybkością, iż Weber, który wyciągnął rękę, aby przytrzymać zamykające się drzwi, napotkał już próżnię.
Zawrzał wściekłością.
— Szelma! — warknął. — Chce spalić papiery! Czy z pokoju tego niema żadnego innego wyjścia? — zapytał, zwracając się do przełożonej.
— Żadnego — brzmiała odpowiedź.
Próbował jeszcze drzwi otworzyć, ale były zamknięte na klucz i zasówkę. Wtedy Weber wpuścił przed siebie jednego ze swych ludzi, jakiegoś olbrzyma, który jednem uderzeniem pięści wywalił ze drzwi deskę. Weber wsunął rękę przez uczyniony w ten sposób otwór, odsunął zasuwę, przekręcił klucz w zamku i wszedł do środka.
Florentyny już nie było.
— Do stu piorunów! — zaklął Weber. — Uciekła przez okno!
Zwracając się do swych ludzi grzmiącym głosem rozkazał:
— Niechaj czuwają nad wszystkiemi bramami! Chwytać ją za kark jaknajprędzej!
Wkrótce jednak okazało się, że Florentyna, wpadłszy do pokoju przełożonej, wzięła na siebie ubranie zakonnicy i w tem przebraniu wymknęła się na ulicę.
Rzucono się na ulicę, ale noc utrudniała pościg.
Prefekt policyi nie ukrywał swego niezadowolenia. Don Luis również rozczarowany tą ucieczką, która pokrzyżowała jego plany, nieomieszkał pod-