Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   25   —

W ten sposób potwierdzały się stopniowo wszystkie hypotezy, wyimaginowane przez Perennę, hypotezy, oparte wprawdzie na kilku zaledwie poszlakach, ale ujawniające wiele intuicyi i domyślności, zadziwiającej u człowieka, który nie był świadkiem żadnego z tych wydarzeń, a umiał jednak kojarzyć je z taką zręcznością.
— Nie omieszkamy — oświadczył prefekt policyi — skontrolować pańskich, przyzna pan, nieco hazardownych twierdzeń, przez relacyę jednego z moich agentów, któremu poleciłem zająć się tą sprawą, a który już tu powinien się znajdować.
— Czy jego relacye odnoszą się do spadkobierców Morningtona? — zapytał notaryusz.
— Przedewszystkiem do spadkobierców, a następnie telefonował mi onegdaj, że zebrał także wszystkie informacye, dotyczące nawet... Ale zaraz... przypominam sobie, że mówił on sekretarzowi mojemu o zbrodni, dokonanej akurat miesiąc temu, dzień w dzień. Dziś właśnie upływa miesiąc od chwili, kiedy Mornington...
Nagłym ruchem pan Desmalions nacisnął guzik dzwonka, na głos którego przybiegł natychmiast sekretarz.
— Gdzie jest inspektor Verot? — zapytał żywo prefekt.
— Jeszcze nie wrócił.
— Niechaj go szukają. Niech mi go przyprowadzą. Trzeba go znaleźć za wszelką cenę i bez zwłoki.
Zwracając się następnie do Perenny, prefekt mówił:
— Oto już przed godziną przybył tu inspektor Verot bardzo cierpiący i czemś, jak się zdaje, poruszony, mówiąc, że jest strzeżony i śledzony. Miał on mi złożyć niezmiernie ważne relacye w sprawie Morningtona i uprzedzić policyę, że nocy dzisiejszej mają być popełnione dwie zbrodnie, będące konsekwencyą mordu, popełnionego na osobie Morningtona.
— I człowiek ten był cierpiący?
— Tak jest. Był w bardzo dziwnem usposobieniu. Wyobraźnia jego została widocznie czemś niezwykiem bardzo podrażniona. Przez przezor-