Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   287   —

A jednak zęby to pani Fauville zaznaczyły się na tym owocu. To, co nazywano zębami tygrysa, to były niezaprzeczenie jej zęby! A zatem?
Krótko mówiąc, wszyscy, jak się wyraził Mazeroux, brodzili wśród takiej gmatwaniny, że prefekt policyi, któremu testament polecał zgromadzić spadkobierców Morningtona najwcześniej w trzy, a najpóźniej w cztery miesiące po śmierci testatora, nagle zadecydował, aby zebranie to odbyło się jeszcze w ciągu bieżącego tygodnia, t. j. 9-go czerwca.
Spodziewał się w ten sposób skończyć z doprowadzającą go do rozpaczy sprawą, na tle której władze, powołane do wymiaru sprawiedliwości, okazywały tylko niezdecydowanie i dezoryentacyę.


...i paląc cygara, lub też puszczając bańki mydlane.

Zależnie od okoliczności poweźmie się na tem zebraniu, jak myślał, jakąś decyzyę, dotyczącą spadku. Później zamknie się śledztwo i stopniowo zapanuje głuche milczenie nad monstrualną hekatombą spadkobierców Morningtona. O tajemnicy „zębów tygrysa” ludzie zwolna zapomną...
Rzecz osobliwa, iż te ostatnie dni, tak ożywione i gorączkowe, jak to ma się rzecz zazwyczaj w dniach, poprzedzających wielkie batalie — albowiem nie trudno było przewidzieć, że rozstrzygające to zebranie nie obędzie się bez wielkiej utarczki — don Luis przeżył spokojnie, siedząc w swym fotelu, ustawionym na balkonie przy ulicy