Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   264   —

oto przed sobą. Niema żadnych wątpliwości, że eksperci będą podziwiać pomysłowość jego twórcy i że potwierdzą moje wyjaśnienia. Ale czy nie mam już teraz prawa, teraz, gdy aparat ten znalazł się w naszych rękach, gdy wiemy, że zawiera on listy, pisane przez Fauville’a, czyż nie mam prawa powiedzieć teraz, że został on skonstruowany przez samego Fauville’a, który był wszak inżynierem elektrotechnikiem?
Jeszcze raz, jak zmora, zjawiało się nazwisko Fauville’a, ale w znaczeniu coraz bardziej zdeterminowanem. Najpierw mówiło się o Fauville’u, później o Fauville’u-inżynierze, a w końcu o Fauville’u-elektrotechniku. I oto postać właściwego zbrodniarza ukazywała się w coraz dokładniejszych konturach i przenikała ludzi, przyzwyczajonych wszak do najosobliwszych deformacyi zbrodniczych, dreszczem przerażenia. Prawda nie błąkała się teraz dokoła nich. Walczono już z nią, jak się walczy z niewidzialnym przeciwnikiem, który jednak ściska za gardło i obala.
Prefekt policyi, reasumując odniesione wrażenia, ozwał się głucho:
— A więc nieboszczyk Fauville pisał te listy w tym celu, aby zgubić swą małżonkę?
— Tak jest.
— Małżonkę i człowieka, który ją kochał?
— Nie inaczej!
— W takim razie...
— W takim razie?
— Wiedząc z jednej strony, ze był zagrożony mordem, pragnął, aby w razie urzeczywistnienia tej groźby, jego małżonka wraz ze swym przyjacielem zostali oskarżeni?
— Nie inaczej!
— I ażeby się pomścić za ich miłość, aby nasycić swą nienawiść, chciał aby cały snop poszlak wskazał na nich, jako na winnych zbrodni, której padł ofiarą?
— Nie inaczej! — powtórzył znów Perenna.
— Do tego stopnia... do tego stopnia, że Fauville, w pewnej części swego przeklętego dzieła, stał się... jakby to powiedzieć?... stał się wspólnikiem swego mordercy. Drżał przed śmiercią...