Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   10   —

— Istotnie — oświadczył sekretarz — nie pomyślałem o tem... To także od inspektora Verota. Rzecz, według niego, bardzo ważna. Ma ona służyć jako uzupełnienie i wytłumaczenie treści listu.
— Zaprawdę — rzekł pan Desmalions, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu — list istotnie wymaga wyjaśnienia i jakkolwiek nie zaszedł żaden wypadek, nie waham się go otworzyć.
To mówiąc prefekt przeciął sznureczek. Po rozwinięciu papieru ujrzano pudełko, małe, tekturowe pudełko, podobne do tych, jakie używane są przez aptekarzy, ale brudne i zniszczone wskutek częstego użycia.
Prefekt podniósł wieko. Wewnątrz znajdowała się wata, również niezbyt czysta, a w niej zaś pół tabliczki czekolady.
— Cóż u dyabła ma to znaczyć? — mruknął zdziwiony prefekt.
Wziął w palce czekoladę, obejrzał ją i zaraz zauważył, co jest w tej wilgotnej nieco tabliczce osobliwego. Jasną też stała się dlań przyczyna, dla której Verot tak troskliwie się nią zaopiekował.
Z góry i od dołu miała ona na sobie ślady zębów, bardzo wyraźnie zarysowanych, oddzielonych jeden od drugiego i zagłębionych w czekoladę na dwa lub trzy milimetry. A przytem ząb każdy miał specyalny kształt i szerokość. Także odstępy pomiędzy nacięciami zębów nie były jednakowe. Szczęka, która napoczęła tę tabliczkę, pozostawiła w niej odbicie czterech swych zębów górnych i pięciu dolnych.
Pan Desmalios zamyślił się i począł znów spacerować ze spuszczoną głową wzdłuż i wszerz pokoju, mamrocząc pod nosem:
— Dziwne! Jest w tem wszystkiem zagadka, klucz do której pragnąłbym bardzo mieć w swych rękach... Ten arkusz czystego papieru, to odciski zębów... Co znaczy ta cała historya?...
Ale ponieważ prefekt nie był człowiekiem, lubiącym się zastanawiać nad rozwiązaniem zagadki, która miała mu być wyjaśniona lada chwila, albowiem inspektor Verot musiał przecież znajdować się w prefekturze lub w pobliżu, przeto rzekł do swego sekretarza: