Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   134   —

rozmowę w Mazeroux, ty jedna mogłaś pospieszyć na pomoc Sauverandowi, czekać na niego z autem na skręcie bulwaru i w zmowie z nim przynieść tu odłamek kompromitującej mnie laski! Ty, piękna, jesteś tą, która pragnie mnie pozbawić życia dla nieznanego mi celu. Ręka, godząca we mnie wśród ciemności, to twoja ręka!..
Ale nie był w stanie tak ją potraktować i tak dalece doprowadzało go do rozpaczy to, iż nie był w stanie wykrzyczeć swej pewności w akcentach wściekłości i oburzenia, że chwycił w dłonie jej ręce, ściskał je okrutnie i swem spojrzeniem, oraz calem zachowaniem się swojem oskarżał tę młodą pannę z większą jeszcze mocą, aniżeli mógłby to był uczynić w najbardziej zjadliwych słowach.
Zapanowawszy nad sobą, osłabił uścisk. Panna Levasseur wymknęła mu się wtedy ruchem raptownym, w którym przejawiał się bunt i nienawiść zarazem.
Don Luis ozwał się w końcu:
— Dobrze więc. Wybadam służbę, a w razie potrzeby wydalę tych, którzy wydadzą mi się podejrzanymi.
— Ależ nie... nie... — ozwała się żywo. — Nie trzeba! Ja znam ich wszystkich!
Czy zamierzała ich bronić? Czy może poruszyły ją wyrzuty sumienia w chwili, gdy przez jej dwuznaczność i upór mieli paść ofiarą służący, o których beznagannej służbie była przekonaną?
Don Luis miał wrażenie, iż w spojrzeniu, jakie ku niemu zwracała, było jak gdyby wołanie o litość. O litość — nad kim? Nad innymi, czy nad sobą?
Zapanowało dłuższe milczenie. Don Luis, stojąc o kilka kroków od niej, myślał o fotografii i ze zdumieniem spostrzegał w stojącej przed sobą dziewicy całe piękno posiadanej przez siebie podobizny, całe to piękno, którego nie zauważył dotychczas, a które jednak spadało nań obecnie jak rewelacya.
Złote jej włosy świeciły nieznanym mu dotychczas blaskiem. Twarz miała wprawdzie wyraz osoby czującej się mniej szczęśliwą, wyraz nieco