Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   126   —

A przedewszystkiem stanęło mu w myśli zagadkowe podłożenie w jego gabinecie odłamka kompromitującej go wobec władz laski. I podczas gdy umysł jego wytężał się, aby przeniknąć tajemnicę tych wydarzeń, wówczas, gdy wysilał się nad sprecyzowaniem roli odgrywanej przez pannę Levasseur, oczy jego utkwione były w fotografię. Wpatrywał się z zadowoleniem w piękne zarysy ust, we wdzięk uśmiechu, w pysznie wyginającą się linię szyi i nagich ramion.
W tem drzwi się rozwarły i weszła panna Levasseur.
Perenna niósł właśnie do ust szklankę, świeżo napełnioną przezeń wodą. Panna Levasseur rzuciła się naprzód, schwyciła go za rękę, wyrwała szklankę i roztrzaskała, rzucając na podłogę.
— Czy pan już pił? Pił pan? — pytała zdławionym głosem.
— Nie, jeszcze nie wypiłem ani kropli — odpowiedział. — Ale dlaczego pani o to pyta?
Urywanymi słowy poczęła mówić:
— Woda w tej karafce... woda w tej karafce...
— Co takiego?
— Ta woda jest zatruta!...
Perenna skoczył z krzesła i ujął pannę Levasseur gwałtownie za ramię.
— Zatruta? Co pani mówi? Jest-że pani tego pewna?
Mimo umiejętności panowania nad sobą Perenna, zrozumiawszy jakie nieszczęście groziło mu przed chwilą, zadrżał. Znał on straszne skutki trucizny, używanej przez zbrodniarzy, z którymi podjął walkę, widział trupa inspektora Verota, trupa Hipolita Fauville’a i jego syna, wiedział, że po przełknięciu zamierzonej znacznej dozy trucizny nie uszedłby jej piorunującego działania. Trucizna ta nie znała litości. Zabijała z całą pewnością, straszliwie...
Panna Levasseur milczała.
— Ależ odpowiedz pani wreszcie — zagrzmiał — Czy jest pani tego pewna?
— Nie... to tak mi przyszło na myśl... przeczucie... pewien zbieg okoliczności...
Perenna miał wrażenie, iż panna Lavasseur ża-