Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   98   —

się przybory do zaprzęgu. Szofer będzie mógł to objaśnić...
— A kiedy nawinęliście ten sznurek na papier?
— Wczoraj wieczór, łaskawy panie.
— Ach! A nie wiecie, kto tu używa takiego papieru?
— Na honor, łaskawy panie, nie wiem! potrzebowałem czegoś do nawinięcia sznurka i wziąłem ten papier z poza remizy, gdzie wyrzucane są z całego domu wszystkie odpadki.
Don Luis prowadził nadał swe dochodzenia. Badał, a raczej prosił pannę Levasseur, aby zbadała innych służących. Nie doszedł jednak do żadnego wyniku. Pozostawał wszakże fakt niezbity: artykuł, zamieszczony w „Echo de France”, napisany był — czego dowodzi znaleziony brulion rękopisu — przez kogoś, kto zamieszkuje ten dom lub utrzymuje stosunki z którymś z jego mieszkańców.
Wróg był na miejscu.
Ale kto nim był? I czego właściwie chciał? Poprostu aresztowania Perenny!
Przez całą resztę dnia don Luis chodził stroskany, myśląc o otaczającej go tajemnicy, podrażniony swą bezczynnością, a nadewszystko ową groźbą aresztowania, która nie niepokoiła go oczywiście, ale w każdym razie paraliżowała jego ruchy.
To też gdy koło godziny szóstej wieczór zaanonsowano mu, że zjawiło się jakieś indywiduum, rekomendujące się imieniem Aleksandra i pragnące się z nim widzieć, gdy kazał przybysza tego wpuścić i gdy znalazł się oko w oko z brygadyerem Mazeroux, ale z brygadyerem przekształconym do niepoznania i zakutanym w jakiś stary płaszcz, to rzucił się nań, jak na cenną zdobycz:
— Nareszcie jesteś! Kazałem ci nie opuszczać prefektury, a ty jednak przyszedłeś!... Wiedziałem dobrze, że nie masz chęci aresztowania mnie i że prefekt ostudzi nieco niewczesne zapały tego przeklętego Webera. Albowiem przedewszystkiem czyż aresztuje się człowieka, którego usług bezwzględnie się potrzebuje? No, rozbierz się! Boże, jak ty wyglądasz! Ależ mów! Co się stało? Mów prędzej! Załatwię się z twojem strapieniem w cią-