piętnaście kilometrów, pominę Pas-de-Calais i znajdę się na wybrzeżu Morza Północnego... no, w takim razie mój los nie byłby do pozazdroszczenia. Ale toby musiał chyba djabeł w to się wmieszać... Prędzej czy później muszę znaleść moje wybrzeże. A czy zrobić piętnaście kilometrów naprzód... czy wstecz... do tego nie trzeba długo się namyślać... Ale żołądek nie może być pusty...
Na szczęście, gdyż odczuwał on oznaki zmęczenia, do czego nie był przyzwyczajony, kwestję tę rozstrzygnął przypadek. Obejrzawszy kadłub statku, wsunął się pod podniesiony w górę tył okrętu i wewnątrz znalazł mnóstwo skrzyń, stanowiących najwidoczniej część ładunku. Wszystkie prawie były porozrywane i popękane. W jednej z nich znalazł Szymon butelki soku, butelki wina i stosy puszek blaszanych, napełnionych konserwami z mięsa, ryb, jarzyn i owoców.
— Cudownie! rzekł zadowolony. Dostanie pan obiad! A potem trochę wypoczynku i znów nogi za pas!
Obiad smakował mu wybornie, a dłuższy wypoczynek pod statkiem, pomiędzy skrzyniami, przywrócił mu humor i siły. Po przebudzeniu widząc, że zegarek jego wskazuje dwunastą, zaniepokoił się, że stracił dużo czasu i pomyślał, że inni już z pewnością rzucili się na tę samą drogę i że mogą nietylko go dogonić, lecz nawet, wyprzedzić. A na to nie mógł pozwolić! Więc rzeźki zupełnie, zaopatrzony w najkonieczniejsze prowianty i zdecydowany wykorzystać swoje przedsięwzięcie do ostatecznych granic, bez towarzysza, z którym musiałby dzielić swą sławę, puścił się w nieznane ziemie krokiem przyspieszonym.
— Dojdę! Dojść muszę! powtarzał sobie. Stał się fakt niesłychany, zjawisko stworzenia nowego lądu, co zmieni najzupełniej warunki bytu w tej części świata. Chcę być pierwszym i widzieć... Widzieć co?... Nie wiem, ale chcę!
Co za szalona rozkosz deptać ziemię, na której nie postała nigdy stopa ludzka! Rozkoszy tej szukają ludzie, podróżując w krainie, gdzie ostatecznie tak mało zależy na zbadaniu ich
Strona:Leblanc - Straszliwe zdarzenie.djvu/55
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
— 53 —