Strona:Leblanc - Straszliwe zdarzenie.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 44 —

śniejsze, straszliwsze, połączone z serją wybuchów i detonacyj, potężniejszych niż wystrzały armatnie.
Wówczas rozpoczęła się oszalała ucieczka w kierunku drogi. Lecz nie zdążyli wyjść jeszcze z ogrodu, gdy wybuchła straszliwa katastrofa, zapowiadana przez całą serję objawów. Ziemia podskoczyła pod nimi i natychmiast umknęła im z pod nóg, poczem podskoczyła znów, jak zwierzę, miotane konwulsyjnemi drgawkami.
Szymon i ojciec zostali gwałtownie rzuceni jeden na drugiego, potem rozdzieleni i rzuceni na ziemię. Dokoła nich trwał hałas niezmierny jakby walącego się świata. Wszystko zdawało się wpadać w jakiś okropny chaos. Ciemności jeszcze zgęstniały, skondensowały się. A potem, nagle, hałas bliższy, hałas jakby ich dotykający, coś w rodzaju pękania. Rozległy się okrzyki, wydobywające się z wnętrzności ziemi.
— Czekaj! Stój! krzyknął Szymon, chwytając swego ojca. Stój!
Uczuł bowiem przed sobą, o parę cali naprzód, okropność przepaści otwartej i z tej to właśnie szczeliny dochodziły przerażone wycia ich służby.
I jeszcze trzy wstrząśnienia...
Szymon zdał sobie sprawę, że ojciec trzymając się kurczowo zaciśniętemi palcami jego ramienia ciągnie go z jakąś dziką energją. Obydwaj zbiegli pędem z góry jak ślepcy, poomacku, wśród przeszkód, nagromadzonych przez trzęsienie ziemi.
Starszy Dubosc miał swój plan: celem jego była skała Caude-Côte, rodzaj płaskowzgórza, gdzie bezpieczeństwo byłoby zapewnione. Idąc jednakże drogą naprzełaj, natknęli się na tłum szaleńców, krzyczących w niebogłosy. Od nich dowiedzieli się Duboscowie, że skała runęła, pociągając w otchłań liczne ofiary. Wszyscy ci ludzie mieli teraz inny cel: zbliżyć się do morza. Razem z nim i Duboscowie zbiegli ścieżkami, wiodącemi do doliny Pourville, której plaża znajduje się w odległości trzech kilometrów od Dieppe. I tu tłumy zajmowały