żadnych dowodów na to, że Rolleston uprowadził miss Bakefield w tej swojej wyprawie po złote runo! Mógł ją również dobrze uwięzić gdziekolwiek z tem, że potem przyjdzie ją uwolnić... więc ja może coraz bardziej oddalam się od miss Bakefield...
Jednakże potrzeba czynu parła go wciąż naprzód, mimo, iż cel był tak niepewny... Nie miał już jednak odwagi oddawać się badaniom śladów i nie chciał za żadną cenę zwolnić tempa marszu.
Przy nim, a często nawet przed nim, Dolores szła nieumęczona. Zdjęła z nóg podarte już buciki i pończochy. Widział jej nagie stopy wyciskające na piasku lekkie ślady. Biodra jej kołysały się na sposób praktykowany przez młode Amerykanki. Wszystko w niej było wdziękiem, siłą, młodością i urodą.
Mniej niż Szymon pogrążona w myślach, badała widnokręg swym sokolim wzrokiem. Po długiem milczeniu zawołała wyciągając rękę:
— Widzi pan, tam aeroplan...
Było to na szczycie długiego, bardzo długiego wzniesienia całej równiny w miejscu gdzie ziemia i mgła zdawały się zrastać ze sobą, tak iż w pierwszej chwili trudno było twierdzić, czy aeroplan leci we mgle, czy toczy się po ziemi. Wyglądało to zupełnie na statek żaglowy, rozpięty w powietrzu. Dopiero zbliżając się, powoli ujrzeli rzeczywistość: aparat był nieruchomy i leżał na ziemi.
— Niema dwóch zdań, rzekł Szymon, że jest to aeroplan, który leciał ponad rzeką. Trafiony kulą Mazzaniego, skierował się tu, gdzie mógł od biedy wylądować.
Teraz rozróżniali już sylwetkę pilota, który, rzecz dziwna, siedział nieruchomy na swem miejscu, z głową prawie niewidzialną, schowaną między zgarbione ramiona. Jedno koło było nawpół zgruchotane. Jednakże aparat wylądował dobrze i nie zdawało się, by ucierpiał. Ale co czynił lotnik, ten człowiek siedzący nieruchomo?
Strona:Leblanc - Straszliwe zdarzenie.djvu/138
Wygląd
Ta strona została przepisana.