Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bardzo źle… Z góry wiec chcę zapobiedz skutkom tego obłędnego czynu.“ I kazał mi się nauczyć formuły na pamięć… Nikt o tem nie mógł wiedzieć prócz mnie i ojca, bo przecież byliśmy wówczas sami. Uwierzyłam więc, że Velmot mówi prawdę…
— A zatem? — zapytałam go.
— Ostatniem jego życzeniem było, abyś się podzieliła ze mną tą tajemnicą!…
— Nigdy! — wykrzyknęłam. — Pan kłamiesz! Mój ojciec kazał mi przysiądz, że nikomu nie powiem o tej formule… Nikomu!… z wyjątkiem jednego tylko człowieka na świecie…
Wzruszył ramionami i rzekł:
— A tym człowiekiem jest Wiktoryn Beaugrand. Nieprawdaż?
— Tak — przyznałam bez wahania.
— Wiktoryn Beaugrand słyszał ostatnie słowa Teodora Massignaca. I porozumiał się ze mną, a w każdym razie blizkim jest porozumienia.
— To niemożliwe!
— Proszę zapytaj go pani sama. Jest tam na górze — w starem zamczysku!
I śmiejąc się dodał:
— Tak! — wśród ruin przywiązany do drzewa. Życie jego w twojem ręku!… Ofiaruję ci jego życie wzamian za formułę!… Jeżeli odmówisz — Wiktoryn Beaugrand zginie!..
— I ja głupia uwierzyłam! nie przeczułam podstępu… Jak szalona pobiegłam do ruin… A o to właśnie chodziło temu niegodziwcowi. Opustoszałe stare zamczysko — przedstawiało najpewniejszy do ataku teren. Skoro się tylko tam znalazłam — Velmot rzucił mi od razu w twarz całą prawdę:
— Aha! — zawołał, obalając mnie na ziemię - wpadłaś w nastawione sieci, przepióreczko!… Wiedziałem, że się na to złapiesz!… Przecież myślałaś, że to chodzi o twego gagatka cacanego… wszak kochasz go co!?…
Pierwotnym jego i jedynym celem było wydobycie odemnie formuły przy pomocy gróźb