Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Niech panowie patrzą od strony dłoni — odezwał się znów służący.
Ganimard rozprostował skurczone palce: klejnot był odwrócony i w głębi dłoni rzucał przepyszne blaski.
— Do djabła! — mruknął Ganimard, zupełnie zawiedziony — już nic nie rozumiem.
— Teraz myślę, że pan poniecha oskarżania tego nieszczęśliwego Lupina? — zaśmiał się pan Dudouis.
Ganimard zastanowił się chwilę i odpowiedział tonem sentencyonalnym:
— Właśnie dlatego, że nie rozumiem nic, oskarżam Arsena Lupina.
Takie były pierwsze wskazówki otrzymane przez władze sądowe nazajutrz po niebywałej zbrodni. Wskazówki niewyraźne, mgliste, którym dalsze śledztwo nie przysporzyło ani ciągłości, ani pewności. Wyjście i powrót Antoniny Brehat pozostały zupełnie niewyjaśnione i ani trochę więcej nie wiedziano, kto jest ta tajemnicza osoba o złotych włosach, która zabiła barona d’Hautrec a nie wzięła z jego palca legendarnego klejnotu królewskiej korony Francyi.
I ciekawość, którą wzbudzała jej postać tajemnicza nadawała tej zbrodni doniosłość