Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dołęga!... Jeszcze raz?... Cóż to drżysz Ganimardzie?... Lepiej pod komendą, prawda? i zimnej krwi!... Raz, dwa, trzy, ognia!... Chybił. Do dyabła! Czyż wam rząd laje zabawki dziecinne zamiast rewolwerów??...
Dobył długi rewolwer, ciężki i płaski — i nie mierząc, wystrzelił.
Inspektor podniósł rękę do kapelusza: kula go przeszyła.
— No, co powiesz, Ganimardzie?... Ah, ten jest z dobrej fabryki. Powinszujcie panowie, to rewolwer mego szlachetnego przyjaciela, mistrza Sherlocka Holmesa. I jednym rzutem ramienia cisnął broń do stóp Ganimarda.
Holmes nie mógł powstrzymać się od uśmiechu i podziwu. Jakież życie kipiące! Co za wesołość młodzieńcza! I jak on się zdawał doskonale bawić! Możnaby powiedzieć, że poczucie niebezpieczeństwa sprawia mu radość fizyczną i że całe istnienie dla tego niezwykłego człowieka nie miało innego celu, jak poszukiwanie niebezpieczeństwa, którego zażegnaniem się bawił.
Po obu stronach rzeki tymczasem gro-