Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ten wygląda, jakby go też szpiegował.
— Tak, zdaje mi się, że go już widziałem, w tamtą stronę idąc.
Pościg znów się rozpoczął, ale nieco bardziej skomplikowany, w skutek obecności tego indywiduum.
Lupin szedł tą samą drogą, znów przeszedł bramę Ternes i wszedł do domu na placu św. Ferdynanda. — Odźwierny właśnie zamykał, kiedy Ganimard stanął przed nim.
— Widzieliście go, prawda?
— Tak, gasiłem gaz na schodach, jak spuszczał zatrzask swoich drzwi.
— Czy nikogo niema z nim?
— Nikogo, żadnego służącego... nie jada nigdy u siebie.
— Czy niema schodów służbowych?
— Nie.
Ganimard rzekł do Holmesa.
— Najwłaściwiej będzie, abym ja został pod drzwiami Lupina, a pan tymczasem poszedłby po komisarza policyi na ulicę Demours. Dam panu parę słów do niego.
Holmes zaoponował:
— A jeśli tymczasem ucieknie?