Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wbrew domysłom Wilsona byli oboje młodzi, powierzchowności wykwintnej, o ruchach i wysłowieniu żywem niezmiernie. Oboje rozpoczęli od serdecznego podziękowania:
— Doprawdy, nadto uprzejmości z pańskiej strony! Na tyle niewygód się narażać! Jesteśmy niemal szczęśliwi, że dzięki przykrości, która nas spotkała, mamy przyjemność...
— Co za czarujący ludzie ci Francuzi! — myślał Wilson.
— Ale czas to pieniądz! — zawołał baron — pański nadewszystko panie Holmes. A więc prosto do rzeczy! Co pan myśli o sprawie? Czy pan ma nadzieję doprowadzić ją do końca?
— Aby ją dobrze poprowadzić, trzeba ją naprzód poznać.
— Pan jej nie zna?
— Nie, i proszę pana o wyłożenie mi rzeczy drobiazgowo, nic nie opuszczając. O co chodzi?
— Chodzi tu o kradzież.
— Którego dnia była popełniona?