Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Telefon! Oh! Któż wpadnie w sieci, trafem ohydnym zastawione! Arsen Lupin miał chwilę prawdziwej wściekłości przeciw aparatowi, chciałby po potłuc, zbić na miazgę, a tem samem zdusić głos tajemniczy, który żądał z nim rozmowy.
Ale Ganimard już zdjął przewodnik i pochylił się
— Hallo! hallo!... Nr. 64873... tak, tu...
Żywo, z poczuciem swego zwierzchnictwa Holmes go usunął, chwycił dwa przewodniki i zbliżył swą chustkę do blaszki, aby uczynić bardziej niewyraźnym brzmienie swego głosu.
W tej chwili podniósł wzrok na Lupina. Spojrzenie, które wymienili, przekonało go, że jedna myśl owładnęła ich mózgi i obaj przenikali aż do ostatecznych konsekwencyi tej hypotezy możliwej, prawdopodobnej, niemal pewnej: to jasnowłosa dama telefonowała do niego. Myślała, że telefonuje do Feliksa Davey lub raczej Maksyma Bermond, a to Holmes miał odebrać jej zwierzenia.
Anglik zaczął: