Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Lupin, nieboraku — westchnął on tymczasem — cóżby to powiedzieli twoi przyjaciele z arystokratycznego przedmieścia, gdyby widzieli twoje upokorzenie!
Wyprężył dłonie wysiłkiem wzrastającym wszystkich muskułów. Żyły jego czoła nabrzmiały. Ogniwa łańcucha wżarły się w ciało.
— Już po nim! — rzekł.
Łańcuch spadł zerwany.
— Inny przyjaciele, ten nic nie wart.
Nałożono mu dwa.
— Doskonale! Nigdy za wiele ostrożności!
A potem, licząc ajentów, zapytał:
— Iluż was jest, moi mili? Dwudziestu pięciu? trzydziestu? To dużo!... Niema co robić. Ah! gdyby was było tylko piętnastu!
Miał naprawdę pozór wielkiego aktora, który gra swą rolę ze zrozumieniem i z zapałem, z czelnością i swobodą. Holmes patrzył na niego, jak się patrzy na przedstawienie, którego wyczuwa się całe piękno i subtelność. Odnosił to szczególne wrażenie, że toczy się tu równa walka pomiędzy tymi