Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszelką cenę muszę trafić na pierwszy pociąg do Londynu i... dał się przekonać.
— Czem?
— Eh! maleńkim upominkiem... który poczciwy chłopak w dodatku chce panu oddać.
— Jakiż to dar?
— Ee, prawie nic.
— Lecz cóż takiego?
— Niebieski dyament.
— Niebieski dyament?
— Tak, fałszywy, ten, który pan dał wzamian za dyament hrabiny, a który ona mnie powierzyła...
Tu nastąpił głośny wybuch wesołości, Lupin zanosił się od śmiechu z oczyma łez pełnemi.
— Boże, jakie to kapitalne! Mój fałszywy dyament, odbywa przechadzkę do kieszeni majtka! I zegarek kapitana! I wskazówki zegara ściennego!
Nigdy jeszcze Holmes nie odczuł tak całego natężenia walki między sobą a Lupinem, jak w tej chwili. Swym cudownym instynktem odczuł, że pod tym wybuchem wesołości odbywa się przepotężna koncentra-