Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

radość rozpierzchłą, która w niem wrzała, miał przytem ruchy dziecka, co się bawi ponad siły.
Wreszcie zbliżył się do Anglika.
— A teraz na co pan czeka?
— Na co czekam?
— Tak, Ganimard jest tu ze swymi ludźmi. Czemuż on nie przychodzi?
— Prosiłem go, aby nie wchodził.
— I on się zgodził?
— Przyjąłem jego usługi tylko pod warunkiem, że pozwoli mi sobą kierować. Zresztą myśli, że pan Feliks Davey jest tylko wspólnikiem Arsena Lupin!
— A więc powtarzam me pytanie w innej formie: czemu pan wszedł sam?
— Chciałem najpierw z panem pomówić.
— Ah! Ah! Pan mi ma coś do powiedzenia?
Ta myśl zdawało się spodobała się szczególniej Arsenowi. Bywają okoliczności, kiedy więcej się ceni słowa niż czyny.
— Panie Holmes! żałuję, że nie mogę panu służyć fotelem. Czy ta stara skrzynia na pół rozbita może go zastąpić?... albo może framuga okna? Jestem pewien, że